Gdziekolwiek idę, idzie ze mną miś.

Czy Wasze dziecko miało kiedyś ukochanego misia, z którym nie rozstawało się nawet na krok? A może kocyk lub pieluszkę z którą chodziło do przedszkola, lekarza, na plac zabaw i w ogóle wszędzie?

Mój syn ma kocyk. Uwielbia kocyki. Tuli się do nich, chodzi z nimi, szuka ich, kiedy jest zmęczony, lub wychodzimy z domu. Zabiera je ze sobą do babci, na spacer, do samochodu. Z kocykiem idzie spać, po kocyk sięga po przebudzeniu.

Moja córka do przedszkola zabierała misia, czasami tego samego, czasami każdego dnia zupełnie innego.

Poznałam dzieci, które miały ukochany kocyk, misia, pieluszkę, apaszkę mamy, a nawet kawałek materiału, szmatki.

O co w tym chodzi?

W psychologii, jako pierwszy na takie “ukochane” pluszako – kocyki zwrócił uwagę D. W. Winnicott, określając je  “obiektami przejściowymi”. Dlaczego akurat tak? Dlatego, że według niego pomagają one “przejść” od stanu zależności do niezależności.  Czyli od okresu, gdy dzieci otrzymują ukojenie, poczucie bezpieczeństwa praktycznie wyłącznie od swoich opiekunów, do momentu, kiedy będą potrafiły przyjmować wsparcie od innych osób. Przedmioty te są “namiastką” mamy/opiekuna. Czymś, co można zabrać ze sobą wszędzie. Winnicott twierdził nawet, że kocyków nie powinno się prać, bo mogłoby to pozbawić je wartości i tego szczególnego znaczenia, jakie mają dla dzieci ( 1.)

Jako, że kocyki mojego syna wędrują z nim często również po ulicy, trawie, i innych dziwnych powierzchniach – wyjaśniam, że piorę je regularnie :).

John Bowlby twierdził natomiast, że właściwsze byłoby używanie określenia “obiekt zastępczy”, czyli taki, do którego dziecko może się zwrócić, kiedy obiekt naturalny ( najczęściej mama) jest niedostępny. Czyli po prostu “zastępuję” mamę, kiedy jej w pobliżu nie ma. Zwrócił uwagę na fakt, że nawet małe małpki, kiedy ich mamy nie ma w pobliżu, poszukują i przytulają się do przedmiotu udającego mamę, pod warunkiem, że jest miękki. (2)

Taki obiekt dzieci “wybierają” sobie najczęściej między 6 – 12 miesiącem życia. Dla mnie łączy się to bardzo z takim okresem w życiu maluszka, kiedy pojawia się również lęk separacyjny, lęk przed obcymi, kiedy zaczyna dostrzegać swoją odrębność (  Lęk separacyjny) .  Zwiększają się jego możliwości ruchowe ( pełza, raczkuje) chce wyruszać i doświadczać nowego, a z drugiej strony boi się oddalać od mamy. Kocyk może być więc sposobem radzenia sobie z napięciem, niepokojem, lękiem, nową sytuacją, rozstaniem z mamą. Czymś, co wspiera, jest dobrze znane, daje poczucie bezpieczeństwa. Idę, oddalam się, ale mam ze sobą pluszaka, więc zanim pobiegnę z powrotem do mamy, to może zrobię jeszcze jeden krok “w nieznane”.

Zdjęcie: Unsplash, Michal Bar Haim

Co mówią badania.

Badania przeprowadzone w 1979 r. przez Richarda Passmana –  psychologa, który specjalizował się w psychologii przywiązania, pokazały, że około 60 procent dzieci  w pierwszych trzech latach życia, posiada jakąś szczególną dla nich zabawkę, kocyk. Ten sam Richard Passaman przeprowadził w 2000 roku kolejne badania, z których wynikało, że dzieci, które miały ze sobą swój “ukochany kocyk” na wizycie u lekarza, doświadczały mniejszego stresu, napięcia – mierzone to było na podstawie ciśnienia krwi oraz tętna. (3).

Ciekawych obserwacji dokonał Bruce Hood. Poprosił rodziców, aby przyprowadzili dzieci ( w wieku 3-6 lat ) z  ich ” ukochanym pluszakiem”, bądź jeśli takiego nie posiadały, z jakąkolwiek inną zabawką. Następnie pokazywał dzieciom “maszynę kopiującą”. W rzeczywistości dwa połączone ze sobą pudełka. Prowadzący badanie wkładał do 1 pudełka zielony klocek, zamykał drzwiczki do obu pudełek, przekręcał pokrętło. Najpierw coś brzęczało w pierwszym pudełku,  później w drugim, a następnie drzwiczki do obu pudełek otwierały się. Dzieci mogły zobaczyć dwa takie same klocki  w obu pudełkach. W rzeczywistości prowadzący wsuwał identyczny klocek do 2 pudła. Demonstrował dzieciom na początku, jak działa “maszyna”, pokazując dwa klocki w dwóch pudłach, aby nie miały wątpliwości później, że to jakaś “sztuczka”.  Następnie  pytał dzieci, czy chciałyby skopiować swoją zabawkę. Dzieci mogły później zdecydować, czy chcą zatrzymać swoją starą, czy tą “nową”. Wszystkie dzieci, które przyniosły zabawkę, do której nie były szczególnie przywiązane, zgodziły się na “kopiowanie”. 2/3 z tych dzieci wolało zatrzymać “nową zabawkę” ( która tak naprawdę była tą samą zabawką, którą przyniosły).

Z grupy 22 dzieci, które miały ze sobą swoją “ukochaną zabawkę”, 4 zupełnie odmówiło, aby włożyć zabawkę do kopiarki. Natomiast z 18, które wyraziły zgodę, tylko 5 wolało zachować “duplikat”. Kiedy badanie się skończyło wszystkie dzieci zostały poinformowane o tym, jak “maszyna” działała i że zabierają do domu swoje “oryginalne” zabawki.

Na tej podstawie B. Hood wysnuł wniosek, że dla dzieci ich kocyki i pluszaki, to coś więcej niż wygląd i cechy fizyczne, że mają dla nich szczególną wartość i nie można ich zastąpić nawet taką samą zabawką. (4)

Wiem, że grupa dzieci była mało reprezentatywna i jednocześnie zatrzymało mnie to “badanie”. Zaciekawiło, wpisało się trochę w moje doświadczenia, że dla dzieci ten konkretny miś to coś więcej niż brązowy piesek z długimi uszami, że taki sam piesek kupiony w sklepie wcale nie będzie miał dla nich tej samej wartości.  Znam dzieci, które swojego starego, zniszczonego, poprutego misiaka nie zamieniłyby na nic innego. Znam mamy, które biegały po sklepach, śledziły strony w internecie w poszukiwaniu takiego samego pluszaka, jak ten który zgubił się dziecku. A gdy go w końcu, jakimś cudem znalazły – dziecko wcale go nie chciało, “bo to nie ten sam”.

Myślę sobie, że bez względu na to, czy ten kocyk pojawia się  jako coś “typowego” dla danego okresu rozwojowego (np. m.in. 6 – 12 miesiącem życia). Czy pomaga dziecku poradzić sobie z lękiem separacyjnym lub jakimkolwiek innym niepokojem, trudną sytuacją ( dziecko zabiera go tylko w określonych sytuacjach). Czy jego posiadanie i noszenie ze sobą pełni dla dziecka jeszcze inną funkcję. To jest to coś, czego nie należy kwestionować, wyśmiewać, nad czym nie trzeba się nawet nadmiernie koncentrować.

Jest dla mnie ważne, aby to napisać. Bo często jest tak, że to takie słodkie, kiedy maluch 12 – miesięczny chodzi sobie z kocykiem, ale kiedy to samo robi 2 – 3 latek to już nie do końca. A może jest nieśmiały? Wstydzi się? Taki duży chłopiec, a z misiem jeszcze chodzi. Taka duża dziewczynka, a do przedszkola wchodzi z kocykiem.

Kocyki, misie i inne szmatki są OK.  I OK jest też wtedy, kiedy dziecko nie ma takiego pluszaka, kocyka, czy innego najulubieńszego przedmiotu. Wszystko jest OK.

Kocyki, misie i inne pluszaki mogą być elementami systemu wsparcia emocjonalnego dziecka.

Dzieci korzystają z nich, kiedy  znajdują się w nowej dla nich sytuacji, w sytuacji rozstania z opiekunem. Sięgają po nie w trakcie drzemki, pory spania, w momentach, gdy są smutne, zmęczone, przestraszone, w napięciu. Dają dzieciom poczucie jakiejś kontroli i komfortu w trudnych sytuacjach. Mogą również dawać wytchnienie w momentach, kiedy bodźców jest zbyt wiele. Są czymś, co dzieci mogą wziąć ze sobą, przytulić się do tego, ukoić przy tym.

Czasami jest tak, że dzieci coraz rzadziej sięgają po swój “kocyk”. Czasami przestają z nim chodzić z dnia na dzień. Czasami towarzyszy im w sytuacjach, które mogą być nowe, niezrozumiałe. Czasami pojawią się z nimi w szkole. Bardzo często i my dorośli mamy swoje “przedmioty”, “talizmany”, coś, co przypomina nam o dzieciństwie, miłych chwilach, coś “na szczęście”. Sentymentalne pamiątki, które wszędzie ze sobą zabieramy. Może to nie kocyk, ale coś innego, co ma dla nas dużą wartość emocjonalną i czasami pomaga nam przetrwać trudne chwile.

Kiedy przyglądam się dzieciom, własnym bądź tym, które spotykam w swojej pracy, bardzo często jestem w zachwycie. Jak bardzo to wszystko, co robią jest po coś. Po to, by dotknąć, doświadczyć, zobaczyć, poczuć, rozwijać się. Każdy kolejny kamień, patyk, szyszka, wszystko jest po coś. Zapisane kartki, kolejne takie same naklejki, puste pudełeczka – pełnią różne ważne funkcje, zaspokajają różne potrzeby: kreatywności, radości, zabawy, inspiracji, różnorodności. I te pluszaki również są po coś.

Na zakończenie przychodzi mi jeszcze jedna myśl do głowy, jak ważne jest zaufanie do dziecka, jego potrzeb i rozwoju. Do tego, co robi i jak to robi. I do tych kocyków, które ze sobą zabiera też – one również mają swoją rolę do spełniania w dziecięcym świecie.

 

 

Dodaj komentarz

Close Menu
×

Koszyk