Lubię taką myśl z Porozumienia Bez Przemocy, że za każdym zachowaniem stoją nasze potrzeby. Lubię ją, bo otwiera, a nie zamyka. Pomaga w spojrzeniu na dziecko bardziej i więcej niż tylko przez pryzmat konkretnych zachowań. Lubię ją, bo bardzo łączy się dla mnie z tym, że zachowanie to wierzchołek góry lodowej. Skłania więc do szukania głębiej, patrzenia uważniej, słuchania. Lubię ją również dlatego, bo potrzeby są wszędzie i bardzo łączą się dla mnie z tym wszystkim, czemu często przyglądam się z rodzicami na konsultacjach, kiedy mi jest trudno z jakimś zachowaniem lub nie wiem, co może się pod nim kryć.
Kiedy przyjmuję, że zachowanie to dla dziecka strategia na wyrażenie swoich potrzeb, zadbanie o siebie, to szukam głębiej, przyglądam się, zadaję pytania: Dlaczego właśnie teraz? Czego Ci potrzeba? O co próbujesz zadbać?
Ostatnio korzystam bardzo z tej myśli w przyglądaniu się temu, co kryje się za dziecięcym: “Nudzi mi się”.
“Nudzi mi się” słyszę od córki kolejny już raz. Zatrzymuje mnie to i uruchamia refleksję, z czego to może wynikać. Choć bywa i tak, że moje zasoby są na wyczerpaniu i nie starcza mi ich na eksplorowanie i zgłębianie. Wtedy najczęściej sięgam z “automatu” po: ” To może….zrobisz to i to”, albo “Już dawno nie robiłaś tego…”, ” To może zagramy w Grzybobranie. Najczęściej wtedy, już w chwili, kiedy to wypowiadam, wiem, że to nie o to chodzi.
Włączam więc hamulec. Czekam i słucham. Od słowa do słowa, siedzimy na kanapie, rozmawiamy o snach, które miała, przytulamy się, na koniec zabawa, która mimo swojej prostoty i braku jakichkolwiek rekwizytów, od kilku lat jest hitem. Bawimy się więc w “potwora w jaskini” ( potwór łapie dzieci do jaskini i nie chce wypuścić, one oczywiście się zawsze uwalniają i co ciekawe 🙂 zawsze wracają, żeby je znowu złapać i nie puścić). Wszystko trwa może 10 – 15 minut, po których słyszę, jak córka mówi, że idzie do pokoju, bo będzie robić książkę o dinozaurach. Czy czegoś jeszcze potrzebujesz? – pytam.
- “Nie, jak będę się znowu nudziła, to przyjdę się przytulić i może się chwilę powygłupiamy”.
Zostaję więc na kanapie i myślę o tym, co się zadziało.
Myślę o tym, bo to “nudzę się” u nas pojawia się zazwyczaj wtedy, kiedy mało mamy czasu na kontakt wyłącznie ze sobą, na rozmowę, wygłupy, na zwyczajne bycie. Z drugiej strony myślę, że kiedy “kubeczek” mojej córki jest napełniony i ma przestrzeń, to świetnie potrafi tą przestrzeń wypełnić: kreatywnością, zabawą, nauką i rozwojem, eksplorowaniem, przyglądaniem się, obserwowaniem. Wypełnić tą przestrzeń sobą i byciem ze sobą, wsłuchiwaniem się w siebie, na kontakt z własnymi myślami i emocjami.
Kiedyś na pytanie babci: “Co tak siedzisz? Nudzi ci się?” Usłyszałam odpowiedzieć córki: ” Nie babciu, po prostu myślę i słucham, co mam sobie do powiedzenia”.
Mam więc takie poczucie, że dzieci bardzo potrzebują czasu i przestrzeni, aby móc ten kontakt ze sobą pielęgnować. Więcej, myślę, że warto, aby każdy z nas miał taką przestrzeń.
Zdjęcie: Unsplash, Caroline Hernandez
Ta nuda u dzieci to często jakaś potrzeba .”Nudzę się”, czyli potrzebuję; bliskości, bezpieczeństwa, wspólnej zabawy, wsparcia, towarzystwa, kontaktu, Ciebie mamo, tato. To potrzeby, które proszą o zaopiekowanie, w taki sposób, jaki jest dziecku dostępny. Trudno je często nazwać, bo i nam często trudno powiedzieć czego potrzebujemy: krzyczymy, złościmy się, chodzimy z kąta w kąt. A potrzebujemy na przykład: bycia wziętym pod uwagę. Sama świadomość, że mogę czegoś potrzebować to już ogromny krok.
Czasami za tym “Nudzi mi się”, może stać jakaś trudności, może emocje, które trudno wypowiedzieć.
Staram się więc, nie wchodzić ze swoimi “automatami”, tylko z pytaniami, które czasami wypowiadam na głos, a czasami sobie w myślach:
Co jest dla ciebie ważne tu i teraz?
Czego potrzebujesz?
Czy to chodzi o zabawę? Przytulenie? A może o coś innego?
Czasami to prawdziwa praca detektywistyczna, wymagająca wysiłku. Czasami udaje mi się do tego dojść, a czasami nie. Ale bardzo często sam fakt, że jestem dostępna, zmienia naprawdę wiele.
Kiedy próbuję naprawić sytuację, zabrać tą nudę, wymyślić zabawę, zazwyczaj kończy się to moją i córki frustracją. Bo to nie chodzi o to, że brak jej kreatwyności, przestrzeni, możliwości do zabawy, zabawek, zajęć. Mam poczucie, że jeśli dziecko ma przestrzeń, możliwości i mówi, że się nudzi, to bardzo często chodzi właśnie o jakąś potrzebę, lub ma jakąś trudność.
Lekarstwem na nudę nie będzie więc lista moich pomysłów i propozycji. Lekarstwem będzie ta najprostsza, a zarazem często najtrudniejsza rzecz: rodzicielska obecność, uważność, otwartość, zrobienie przestrzeni na usłyszenie i wyrażenie tego, co stoi za tą nudą. Słuchanie z ciekawością, bez wyszukiwania zajęć i sporządzania planów.
Słuchanie otwiera możliwość komunikacji. Słucham więc z empatią, a kiedy empatia nie wystarcza, czasami proponuję: zabawę, pomysł, jeśli to wystarcza – realizujemy to. Jeśli nie, trwam obok, w spokoju i często to wystarcza do tego, żeby po chwili usłyszeć: “Wiem co zrobię, domek z kartonu dla moich zwierząt, pomożesz mi?”
Kiedy myślę o dziecięcym “Nudzi mi się”, przychodzi mi jeszcze jedna myśl do głowy, że jeśli to nie wtedy, kiedy dziecko nie ma przestrzeni. Nie wtedy, kiedy chodzi o potrzeby, trudności, to może jeszcze wtedy, kiedy dzieci są tam, gdzie wcale nie mają ochoty być: W urzędzie, gdzie właśnie załatwiamy swoje sprawy, na zakupach w poszukiwaniu nowej sukienki, na rodzinnej imprezie, gdzie jest jedynym dzieckiem.